środa, 10 października 2012

Rozdział  XXV

Siedziałam tak do puki z nieba nie zaczął padać deszcz. Podniosłam się na równe nogi i ruszyłam szybkim krokiem do domu. Po niespełna 40 minutach znalazłam się od domem, na podjeździe zauważyłam samochód chłopaków. Zdziwiona weszłam do mieszkania, a tam rzucili się na mnie wszyscy.
- Boże Kate gdzieś ty się podziewała ?
- Dlaczego nie wzięłaś ze sobą telefonu, martwiłem się o Ciebie - szepnął mi do ucha Zayn, trzymając mnie w objęciach.
 

Miesiąc później

*Oczami Kate*  
 Obudziłam się dosyć wcześnie jak na mnie, ponieważ jest godzina 7:45 , a o 10:00 mam rozpoczęcie roku szkolnego. Tak to już dzisiaj idę po raz pierwszy do Londyńskiej szkoły. Wszystko było by okej gdyby nie to, że nikogo tam nie będę znać oprócz mojego brata, ponieważ One Direction nie chodzi do szkoły, a dziewczyny uczą się gdzieś indziej. 
 Wstałam mozolnie z łóżka i ruszyłam jak co dzień do szafy po ciuchy, a następnie do łazienki w celu umycia i ubrania się. Po około 1 h wyszłam uszykowana już, na sobie miałam białą zwiewną bluzkę koszulową oraz czarną spódniczkę. Wyszłam z łazienki i podeszłam do mojej toaletki żeby zabrać z niej biżuterię. Na rękę nałożyłam kilka bransoletek, a na uszy zawiesiłam srebrne kolczyki. Wychodząc z pokoju nałożyłam czarne szpilki oraz wzięłam białą torebkę przez ramię w której schowałam błyszczyk, telefon, gumy do żucia oraz słuchawki i klucze. Schodząc po schodach minęłam się z moim nie ogarniętym bratem.
- Dobry - przywitałam się z uśmiechem.
- Hej - odezwał się, a po chwili ziewnął.
Weszłam do kuchni, a tam przywitałam się z kucharką i wzięłam otworzyłam lodówkę w celu wyjęcia soku jabłkowego, a następnie z szafki zabrałam szklankę do której wlałam przezroczysty płyn.
- Podać panience już śniadanie czy zaczeka panienka na rodziców i  brata - spytała się kobieta.
- Możesz już mi dodać Doris (nie pamiętam jak miała na imię więc dam jej takie) i mów mi po imieniu - odpowiedziałam popijając sok.
- Dobrze Kate - powiedziała uśmiechając się.

Półgodziny później wychodziłam z domu razem z moim jakże kochanym braciszkiem. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szkoły. Chwilę później opuściliśmy samochód, nie wiem jak mój brat ale ja wysiadłam z wielkim bólem.
- Siostra nie martw już się tak - powiedział z uśmiechem Arthur.
- Łatwo mówić - mruknęłam.
- Będzie dobrze, spójrz na to masz tutaj mnie oraz Maxa, Johna, Daniela i Justina - oznajmił.

-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-*-
Przepraszam, wiem miałam dodać szybciej ale od niedzieli nie było mnie w domu i nie miałam skończonego jeszcze rozdziału. Dzisiaj krótszy bo nie miałam zbytnio pomysłu. Mam nadzieję że wam się spodoba. Jak możecie to wyrażajcie swoje opinie nie obrażę się jeśli będą zgryźliwe . Ronnie <3

1 komentarz: